Kilkadziesiąt lat w życia w wyobcowaniu, bez pracy, bez rodziny, znajomych, bez możliwości podróżowania, robienia codziennych zakupów, chodzenia do kina. A do tego codzienne zmagania z nieuleczalną chorobą. Tak właśnie może wyglądać życie chorego na łuszczycę.
Podczas swojej ostatniej wizyty w Polsce australijski naukowiec dr Michael Tirant, światowej sławy specjalista od łuszczycy i twórca preparatów na łuszczycę z linii dr Michaels, opowiadał poruszającą historię jednego ze swoich pacjentów. Do jego kliniki trafił chory z Iranu, który cierpiał na wyjątkowo ostrą postać łuszczycy. Zmiany skórne były widoczne gołym okiem na całym jego ciele, w tym także na twarzy. Czterdziestosiedmiolatek z łuszczycą zmagał się od czterdziestu lat, gdy był dzieckiem jego matka oddała go do sierocińca, a on nigdy nie miał rodziny i przyjaciół. Nie miał też pracy, choć fizycznie nic mu nie dolegało, był sprawny i mógł pracować. Najgorszą traumę przeżył w Szwecji. Z pomocą organizacji charytatywnych uzbierał odpowiednią sumę, która mogła pokryć koszty leczenia i pojechał do jednej z najlepszych klinik dermatologicznych w tym kraju. Gdy przyszedł do hotelu, gdzie zarezerwował nocleg – obsługa wystraszyła się tego, jak wyglądał mężczyzna i nie wpuściła go do hotelu. Podobnie potraktowano go w czterech innych hotelach w mieście, więc chory – mimo iż miał pieniądze na opłacenie noclegu – spał na ławce w parku. Gdy w końcu trafił do kliniki na leczenie – lekarze bezradnie rozłożyli ręce. Spróbowali wprawdzie poddać go terapii, ale gdy ta okazała się nieskuteczna – kazali mu wrócić do domu tłumacząc, że nie mogą mu pomóc.
Ta historia pokazuje, jak ważne jest w leczeniu łuszczycy nie tylko pomaganie chorym, ale i edukowanie społeczeństwa, które często pacjentów traktuje jak wyrzutków, odsuwa od siebie. Postępujemy tak zwykle ze strachu – niewiedza i nieznajomość tej choroby skóry sprawia, że nie chcemy mieć kontaktu z chorym na łuszczycę, bo boimy się zarazić albo mylimy łuszczycę z innymi chorobami skóry, które przenoszone są przez dotyk – na przykład świerzbem czy infekcją grzybiczą paznokci.
Co zatem warto wiedzieć o łuszczycy, by nie wykluczać chorych ze społeczeństwa? Obcując z chorym na łuszczycę trzeba być świadomym, że:
- nie jest to choroba zakaźna – w żadnym wypadku nie można zarazić się nią przez dotyk
- objawy łuszczycy nie mają nic wspólnego z brakiem higieny i dbałości o swój wygląd
- jej przyczyna może być genetyczna, a łuszczyca może być dziedziczna
- objawy choroby mogą nasilać się pod wpływem stresu
- łuszczyca jest chorobą przewlekłą i nieuleczalną – można jedynie zminimalizować lub całkowicie zlikwidować jej objawy
Mając do czynienia z chorym na łuszczycę warto wiedzieć, że to, jak będzie wyglądało jego życie w dużej mierze zależy od osób z jego otoczenia. Same zmiany skórne to dopiero połowa problemu. O wiele poważniejszy jest wpływ choroby na psychikę pacjenta. Dr Tirant podkreśla, że łuszczyca może być przyczyną depresji, może także wywoływać stres w codziennych sytuacjach (takich jak choćby podróż autobusem), a stres to z kolei jedna z przyczyn pogarszania się stanu skóry. W ten sposób chory zatacza błędne koło, a chcąc zminimalizować sytuacje stresowe, odsuwa się od ludzi i coraz bardziej ogranicza kontakt z nimi. Sytuacja irańskiego pacjenta, który trafił do doktora Tiranta to oczywiście przypadek ekstremalny, ale z pewnością nie jedyny – pacjentów z ciężką postacią łuszczycy są tysiące także w Polsce. Dlatego – jak wielokrotnie zaznacza australijski naukowiec – tak ważna jest edukacja społeczeństwa, które o łuszczycy ciągle jeszcze wie znacznie mniej niż powinno.
Więcej informacji: http://www.youtube.com/user/LuszczycaDrMichaels