Dla wielu osób wskaźnik na wadze jest wyznacznikiem zdrowia. Nic bardziej mylnego – przekonują eksperci. Z pozoru szczupłe osoby o prawidłowej masie ciała wewnątrz organizmu, między narządami, mięśniami, a nawet w samych organach, mogą mieć zmagazynowane spore pokłady tkanki tłuszczowej. Jeśli okaże się, że u mężczyzny zawartość tłuszczu wynosi ponad 20–25 proc., a u kobiety 30–37 proc., to mamy do czynienia z syndromem TOFI, który znacznie zwiększa ryzyko zachorowania na choroby układu krążenia czy cukrzycę typu 2.
Niewłaściwa dieta, brak ruchu i stres sprawiają, że organizm kumuluje tłuszcz nie tylko w komórkach tkanki tłuszczowej, lecz także w tkankach zupełnie nietłuszczowych, takich jak wątroba, mięśnie, nerki czy serce. To poważnie upośledza działanie tych narządów i może prowadzić do ich niewydolności.
– TOFI to skrót z języka angielskiego (thin outside–fat inside), czyli tłumacząc wprost – szczupły zewnętrznie, ale otyły wewnętrznie. Jest to osoba, która wizualnie ma właściwą masę ciała albo niewielką nadwagę, a tak naprawdę jest otyła. Taka osoba zbiera tkankę tłuszczową w jamie brzusznej, co oznacza, że jest chora metabolicznie – mówi w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Lifestyle doc. dr hab. n. med. Lucyna Ostrowska, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, lekarz i dietetyk kliniczny.
Syndrom TOFI jest wynikiem niewłaściwego bilansu energetycznego organizmu. Aby nie dopuścić do jego rozwoju w organizmie, należy zastosować proste rozwiązanie, jakim jest właściwe zarządzanie kaloriami. Oznacza ono kontrolowanie energii dostarczanej z codziennych posiłków i umiejętne gospodarowanie nią oraz spalanie kalorii podczas wykonywania prac domowych czy wzmożonej aktywności fizycznej.
– Jeżeli bilansujemy się na zero, czyli dostarczamy tyle samo wartości energetycznej w diecie, ile wydatkujemy, to nie mamy problemu z syndromem TOFI. Natomiast, jeśli ta wartość energetyczna jest przekroczona na korzyść spożywanych pokarmów, to niestety zbieramy to w postaci energii, a ta energia kumuluje się w tkance tłuszczowej – tłumaczy doc. dr hab. n. med. Lucyna Ostrowska.
Dietetycy kliniczni podkreślają, że nie ma jeszcze standardowych wytycznych odnośnie diagnozowania zespołu TOFI. By dowiedzieć się, ile tłuszczu kryje się w naszym organizmie, trzeba poddać się specjalnemu badaniu bioimpedancji, które można wykonać w większości gabinetów dietetycznych. Pełna diagnoza TOFI musi zostać jednak przeprowadzona przez lekarza na podstawie szeregu badań.
– Niestety, rozpoznanie zespołu TOFI nie jest łatwe. Podstawą jest wskaźnik BMI, a także stwierdzona insulinooporność. Kolejne kryterium to pomiar tkanki tłuszczowej w okolicach brzucha oraz tkanki tłuszczowej podskórnej. Nie jest to jednak to samo badanie, które może wykonać dietetyk najprostszym sprzętem, ale bardziej skomplikowane, wymagające specjalnych urządzeń. W dalszym etapie diagnozuje się następstwa zespołu metabolicznego, badając u pacjenta m.in. stężenie glukozy na czczo, cholesterol, ciśnienie krwi itp. Wydaje się, że na ten moment najwłaściwszą metodą diagnozy są skany tkanki tłuszczowej albo tomografia komputerowa – tłumaczy doc. dr hab. n. med. Lucyna Ostrowska.
Paradoks szczupłego-otyłego ma poważne konsekwencje dla zdrowia, bo znacznie przyspiesza rozwój groźnych chorób.
– Jest to syndrom, który można porównać do zespołu metabolicznego, ponieważ w konsekwencji tego zespołu notujemy nadciśnienie tętnicze, cukrzycę typu II i niewydolność układu sercowo-naczyniowego. Dalszymi rezultatami tego typu zaburzeń może być nawet zawał, udar czy niewydolność żylna – podkreśla doc. dr hab. n. med. Lucyna Ostrowska.
Z fenotypem TOFI jest trudniej walczyć niż z tradycyjną formą nadwagi czy otyłości, głównie ze względu na niską wykrywalność. Osoby szczupłe zazwyczaj nie badają się pod tym kątem. Dopiero osoby, którym przeszkadza zbyt duża ilość kilogramów, zaczynają dbać o siebie i odwiedzać dietetyków.
doc. dr hab. n. med. Lucyna Ostrowska, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, dietetyk kliniczny
Źródło: NEWSERIA
Photo credit: daverose259 via Foter.com / CC BY