26 października wchodzą w życie przepisy dotyczące transgranicznej opieki medycznej. Ma ona na celu umożliwienie leczenia za granicą, za które w części zapłaci państwo, którego obywatelem jest dany pacjent. Otwarcie rynku medycznego oznacza jednak, że placówki, które otrzymały pomoc publiczną będą na uprzywilejowanej pozycji, co może zakwestionować Komisja Europejska. Zdaniem przedstawicieli niepublicznej służby zdrowia – może bowiem się okazać, że dotacje od państwa czy samorządów będą musiały być zwrócone, co doprowadziłoby do upadku części placówek.
W ramach dyrektywy transgranicznej, Polacy będą mogli leczyć się za granicą i uzyskać zwrot równowartości danej procedury w Polsce. Do tej pory musieli w takiej sytuacji pokrywać 100 proc. kosztów leczenia z własnych kieszeni. Dyrektywa umożliwi również dostęp do polskich placówek zagranicznym pacjentom, których leczenie sfinansują ich macierzyste państwa. Jednak konkurencja o pacjentów nie będzie równa, bo – jak twierdzą przedstawiciele prywatnych placówek – finansowanie publicznej służby zdrowia przez państwo stawia je na uprzywilejowanej pozycji.
– Pomoc publiczna dla publicznych placówek ochrony zdrowia jest realizowana od wielu lat, nie tylko w postaci dotacji unijnych, ale także w postaci dotacji Skarbu Państwa (Ministerstwa Zdrowia, urzędów marszałkowskich, starostów etc.). Pomoc ta powinna być zgłaszana przez UOKiK do Komisji Europejskiej – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Adam Rozwadowski, prezes ENEL-MED, wiceprezes OSSP..
Według wiceministra zdrowia Sławomira Neumanna, dotychczasowa pomoc dla szpitali ze środków publicznych nie była niedozwolona, gdyż podmioty te nie brały udziału w rynku europejskim. Taka pomoc może zostać jednak zakazana przy wejściu w życie dyrektywy transgranicznej, gdyż wówczas placówki zdrowotne uzyskałyby dostęp do szerszego niż krajowy rynku. Konkretnej wykładni jednak jeszcze nie ma.
– Zastanawiamy się na tym, jak będzie traktowana pomoc w postaci środków unijnych, w przypadku, kiedy pacjent z Niemiec, Szwecji czy z innego kraju przyjedzie do naszego szpitala, uzyska pomoc w związku z dyrektywą transgraniczną i zapłaci szpitalowi. Rozmawiamy na ten temat z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a UOKiK kontaktuje się z Komisją Europejską – mówi Sławomir Neumann.
– Jeżeli będą przyjeżdżali pacjenci z zagranicy, to placówki publiczne, które uzyskały taką pomoc, będą zakłócały konkurencję na rynku unijnym, a co za tym idzie, nie będą mogły realizować świadczeń dla tych osób, które będą chciały leczyć się w Polsce – mówi Rozwadowski. – Taka jest nasza wykładnia. Chcemy jako OSSP przedstawić to stanowisko zarówno UOKiK, jak i Komisji Europejskiej. To ta ostatnia rozstrzyga co stanowi dozwoloną, a co niedozwoloną pomoc publiczną.
Pomoc publiczna to według art.107 ust. 1 Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej wsparcie ze środków publicznych konkretnych przedsiębiorstw, które zaburza konkurencję na rynku. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ma obowiązek przedstawiania corocznego raportu dotyczącego takiej pomocy z wyłączeniem pomocy de minimis (poniżej 200 tysięcy euro przez 3 lata) i pomocy dla rolnictwa.
Jak mówi prezes ENEL-MED, od przyłączenia Polski do UE 1 maja 2004 r. w raportach dotyczących pomocy publicznej nie wspomniano ani razu o pomocy dla publicznych placówek ochrony zdrowia. Zdaniem Rozwadowskiego, wynika to z obawy o to, że Unia Europejska nakaże jej zaniechania, co doprowadziłoby do upadku systemu ochrony zdrowia w jego obecnym kształcie. Publiczne placówki będą zmuszone do zwrotu kosztów opieki zdrowotnej razem z odsetkami. Może to doprowadzić nawet do upadłości części z nich. Jednak zdaniem Rozwadowskiego, nie powinno to powstrzymywać przed działaniami mającymi na celu wyjaśnienie obecnej sytuacji.
Według prezesa ENEL-MED, pomoc publiczna, nawet przed wejście w życie dyrektywy transgranicznej, jest szkodliwa, gdyż narusza konkurencję na rynku krajowym.
– Jako właściciele prywatnych szpitali uznajemy tę pomoc jako zakłócenie konkurencji wewnętrznej, gdyż podmioty publiczne są faworyzowane – tłumaczy rozmówca Newserii. – My dokonujemy zakupów i inwestujemy rozwój z własnych środków czy z kredytów, ponosząc tym samym ryzyko inwestycyjne. Istniejąca aktualnie nierównowaga na rynku zdrowia jest niedopuszczalna.