Zagraniczne służby ratownicze – zarówno górskie, jak i wodne – udzielają pomocy, ale mogą za nią wystawić wysoki rachunek. Dlatego ubezpieczenie podróżne powinno obejmować koszty ratownictwa i poszukiwania.
– Żeglarstwo i wspinaczka górska mają jedną wspólną cechę – wiele wypraw odbywa się samotnie. Nieprzypadkowo tak duży rozgłos uzyskują np. samotne rejsy dookoła świata, bo to największe wyzwanie – mówi Mateusz Kusznierewicz, najbardziej utytułowany polski żeglarz i jednocześnie ambasador ubezpieczeń podróżnych oferowanych przez TUiR Warta.
Samotna wyprawa, to dla uczestnika też ogromne ryzyko. Nie może liczyć na pomoc towarzyszy, nie zawsze wiadomo gdzie się znajduje, a w przypadku nagłej choroby czy jakiegoś urazu nawet najtwardsi muszą się poddać i skorzystać z pomocy.
– Tej wiosny głośno było o przypadkach akcji ratunkowych na Bałtyku. W jednej z nich uratowano życie szyprowi statku rybackiego, który doznał udaru mózgu. W drugiej wędkarz doznał urazu oka i konieczny był szybki transport do szpitala. W Polsce koszty związane z takimi akcjami są pokrywane z budżetu państwa. Są jednak kraje, gdzie za udzielenie takiej pomocy trzeba słono zapłacić – przypomina Mateusz Kusznierewicz.
Co roku posiadacze ubezpieczeń podróżnych w Warcie przedstawiają rachunki na wiele tysięcy euro wystawione przez służby ratownicze. I to zarówno za akcje ratownicze prowadzone w zimie, jak i latem, w górach i nad wodą.
Drogi ratunek helikopterem
– Organizacją zarówno akcji ratunkowej, jak i poszukiwawczej zajmują się wyspecjalizowane służby ratownicze – górskie lub wodne. Jeśli podejmują one działania same lub na wezwanie poszkodowanego, to rolą ubezpieczyciela jest tylko pokrycie kosztów z tym związanych. Jednak wielu klientom, którzy popadli w tarapaty w obcym kraju łatwiej skontaktować się z nami i poprosić o wsparcie, niż samodzielnie kontaktować się z odpowiednimi lokalnymi służbami – wyjaśnia Vita Jarosz, ekspert w Wydziale Assistance Warty.
Największe koszty wiążą się z zaangażowaniem helikoptera, co zwykle kosztuje 3-4 tys. euro (czyli 13-17 tys. zł). Jest to najszybszy sposób dostarczenia poszkodowanego do placówki medycznej, czasem innego sposobu na uratowanie turystów nie ma.
– Aż 14 godzin potrzebowały słowackie służby ratownicze, żeby dotrzeć na miejsce zdarzenia i przetransportować do szpitala dwóch naszych klientów, którzy w środku lata wybrali się na Gerlach i już przy schodzeniu spadli z wysokości 20 metrów. Akcja zakończyła się sukcesem mimo poważnych urazów turystów (złamane kości podudzia, urazy głowy i klatki piersiowej) i trudnych warunków terenowych. Słowaccy ratownicy wystawili rachunek za swoją pomoc na około16 tys. zł za osobę – opowiada Vita Jarosz.
Wystarczy standardowa polisa Warty
Widać więc, że nie trzeba daleko podróżować, żeby narazić swój budżet na nieprzewidziane, a wysokie wydatki. Dlatego przed wyjazdem warto zadbać o polisę, która będzie gwarantowała ich pokrycie.
– W WARTA TRAVEL PLUS gwarancja pokrycia kosztów ratownictwa i poszukiwania jest elementem podstawowego zakresu ubezpieczenia i nie trzeba za nią dodatkowo dopłacać – zwraca uwagę Grażyna Bilik, ekspert od ubezpieczeń turystycznych w Warcie.
Inne przykładowe koszty akcji ratowniczych i poszukiwawczych oraz transportu z miejsca zdarzenia pokryte przez Wartę
- 20 tys. zł. – transport na terenie Nepalu z wysokich partii gór do szpitala po wystąpieniu choroby wysokościowej.
- 18 tys. zł – transport helikopterem z placu budowy do szpitala po wypadku przy pracy na wysokościach w Niemczech
- 12,5 tys. zł – transport helikopterem ze stoku do szpitala po urazie narciarskim we francuskich Alpach
- 5 tys. zł – koszty 12 godzinnej akcji poszukiwawczej dwóch osób w austriackiej części Alp